Popularne strony o Pobierz Gry

From Wiki Spirit
Jump to: navigation, search

Ancestors: The Humankind Odyssey Recenzja – frustrujaca gra, którą polubiłem Ancestors: The Humankind Odyssey udowadnia, że w rodzaju sandboksów i survivali jest więcej mieszkanie na niepowtarzalny spokój i ciekawe mechaniki. Że tylko, że masa tych rozwiązań jednocześnie sprawia, że daleko nie stanowi wówczas gra dla wszystkiego. Ancestors: The Humankind Odyssey zabiera nas do świata sprzed 10 milionów lat, by dać szansę wzięcia startu w zmianie przodka człowieka – hominida. To przy okazji i wycieczka do nie tak odległych czasów, gdy deweloperzy nadal nie bali się eksperymentować z innymi formami rozgrywki, wymyślali zupełnie inne modele, a my dostawaliśmy dzieła w sposobu dopracowanych symulatorów wilka czy lwa. Pomimo obowiązkowego sandboksa, craftingu i elementów survivalu Ancestors bliżej odpowiednio do produkcji pokroju Wolfa czy Liona z części lat 90. niż nawet do Far Cry: Primal. Już dawno tamte tytuły budziły skrajne odczucia – od zachwytów nad kreatywnością i walorami edukacyjnymi, co skutkowało zbieraniem ocen 9/10, po sporą krytykę. Jedna z recenzentek Wolfa napisała: „Przypuszczam, że jako interaktywny program edukacyjny dobrze się sprawdza, ale jak gra – wyłącznie do mnie nie przemawia”. Właśnie to samo ważna stwierdzić o Ancestors: The Humankind Odyssey, które też jest raczej jak interaktywna lekcja przyrody, a raczej jak gra – i wtedy dużo ważna, niewybaczająca błędów, bez żadnej fabuły, często frustrująca i monotonna, ale na tyle ważna, ciekawa i klimatyczna, że mimo wszystko nie szykuj się od niej oderwać.

„Powodzenia – nie będziemy obecni za dużo pomagać” Od takiego właśnie komunikatu oraz dość dramatycznej sekwencji pokazującej, że miejsce naszego człekopodobnego hominida jest około na jednym dole łańcucha pokarmowego, tworzy się niezwykła gra Ancestors: The Humankind Odyssey. W afrykańskiej dżungli, 10 milionów lat temu, praktycznie wszystko jest naszym wrogiem – od jakiegoś pokarmu powodującego niestrawność czy budzącego strach terenu poza własną osadą, po zimny deszcz, węże i szablozębne koty. W tak niekorzystnych okolicznościach przyrody musimy po pierwsze przetrwać, i po drugie ewoluować – dzięki utrwalaniu różnych zachowań, umiejętności oraz kierowaniu tego potomstwu w innych pokoleniach. Rozgrywka nastawiona jest tak na naukę i rozwój członków naszego klanu małpoludów, zaś w nieco mniejszym stopniu na takie idee jak głód czy pragnienie. Organizujemy w istocie wyłącznie od umiejętności chodzenia, wspinania się i chwytania. Cała reszta zależy teraz od nas. Wszystko, co pracujemy i wydajemy, jedzie do powstania kolejnych połączeń neuronów, pełniących funkcję naszego erpegowego drzewka rozwoju. Zróżnicowane posiłki poprawiają metabolizm, używanie narzędzi zwiększa efektywność i poziom ich służenia, korzystanie ze zmysłów przychodzi na opinia i uważanie otoczenia. Dzięki pomysłowym, ale ukrytym mechanikom, część graczy może np. odkryć łowienie ryb zaraz po rozpoczęciu przygody, inni będą chcieć do tego miliona lat ewolucji (czyt. wielu godzin przed monitorem). W zabawie nie ma żadnego wątku fabularnego, co istnieje jej dobrą zaletą. Zrobienie czegoś sensownego z małpoludami w kwestii bohaterów byłoby właściwie z głowy skazane na porażkę, a właściwie ciż tworzymy swoje własne przygody. Czasem wyruszamy na ryzykowne wycieczki do dalekiej lokacji, czasem eksplorujemy okolicę, by znaleźć rośliny lecznicze, a wreszcie – by zapolować na wkurzające drapieżniki, których na skutecznym porządku w efekcie nie musimy się bać. Ancestors: The Humankind Odyssey naprawdę daje poczuć przemianę od słabej, nic niepotrafiącej ofiary, przemykającej chyłkiem przez las, do w skalę bystrego naczelnego, spoglądającego bez stresu w paszczę krokodyla czy szablozębnego machairodusa. W drugich grach takie wymyślanie własnych questów średnio się sprawdza, ale tutaj jakimś cudem to wykonywa, bo misje budują się same, spontanicznie, zależnie z tego, w którą stronę nagle skręcimy lub co wpadniemy na swej możliwości. Pojawia się nawet syndrom jeszcze jednego neuronu do rozwinięcia, jeszcze jednego pokolenia do wyewoluowania, a świetny czas i wyjątkowa immersja, wspomagane rewelacyjną ścieżką dźwiękową, pozwolą na długo zatracić się w świecie Ancestors: The Humankind Odyssey. Niestety, tworzy to więcej pewną cenę. Nauka, kiedy zatem nauka, przeprowadza się poprzez ciągłe powtarzanie tych jedynych rzeczy, natomiast wtedy nazywa, że dużą ilość czasu poświęcamy prowadzeniu w koło tego jednego. Oprócz tego, razem z głównym ostrzeżeniem, twórcy „niezbyt nam pomagają”, a gra jako taka jest dosyć duża, to osiągnięcie pewnego okresu ewolucji wymaga dużo wytrzymałości i planowania. „Gdzie spojrzę – dookoła dżungla” W Ancestors: The Humankind Odyssey istnieją jakby dwa wymiary wysokiego stopnia trudności. Jeden toż tenże pozytywny – celowo zaplanowany przez twórców w głównych mechanizmach rozgrywki, na dodatek wspomagany nieodwracalną śmiercią każdego członka stanu i tylko jednym, automatycznie nadpisującym się save’em. Jeśli coś pójdzie nie tak, to teraz pozamiatane, trzeba liczyć straty. Gra w myśli absolutnie nie podpowiada, co można wykonać i gdy, jakich narzędzi wziąć w jaki forma. Do wszelkiego wymagamy dojść samodzielnie, a taż metoda prób i błędów nie wystarczy, bo często powodzenie akcji związane istnieje z wyjątku bądź z rozwinięcia jakiegoś neuronu albo z wielokrotnego powtarzania jednego ruchu – oraz to nawet kilkanaście razy pod rząd! Jeśli ktoś nie powiąże jakichś dwóch zależności ze sobą, toż prawdopodobnie przejść naprawdę wielu czasu, nim odkryje nowe narzędzie czy lecznicze właściwości jakiegoś pokarmu. Gdy to teraz jednak nastąpi, przyjemność i radość są ogromne. Gra robi coś wrażenie, jakby stopień jej trudności uzależniony istniał z bystrości dodatkowe informacje gracza, i wynika jej wtedy właściwie dobrze, bo nawet jeżeli na dodatek długo nie wpadniemy, rozwiązanie składa się dość proste. Czuć, że sami kształtujemy rozgrywkę, a jednocześnie stopień jej skomplikowania.

Z tamtej ściany w efekcie docieramy do momentu, kiedy głównie doskonalimy wyuczone umiejętności lub wydajemy spożywa w dzisiejszym pokoleniu oraz do gry wkrada się monotonia, zwłaszcza że wszechobecna dżungla, choć gęsta, czysta i klimatyczna, nie obraca się przez miliony lat. Dla pewnych będzie wówczas ciężka wada, a dzięki temu zupełnie nie mamy wrażenia, że gramy tylko w przyszłą grę akcji, a ewolucja następuje z automatu, z prędkością pomijania kolejnych filmików na YT. Jeśli a wszystek czas tworzymy w osobie ten najdalszy cel – rozwiniętego, idącego na dwóch nogach praczłowieka, używającego z powodzeniem swoich sposobów stoi i urządzeń, powtarzalność nie jest za dokuczliwa. Nie ogranicza te fakt, że zanim nie załapiemy podstaw, nasz stan będzie porażany przez drapieżniki i swoje osobiste błędy, a my zmuszeni zaczynać wszystko od druga. W Ancestors: The Humankind Odyssey najbardziej doskwierają błędy techniczne i niedopracowanie kilku elementów. W sukcesie niektórych aż ciężko uwierzyć, że nad projektem czuwał Patrice Désilets, twórca pierwszych „Asasynów”, a nie grupa naukowców z działu antropologii. Upadek obyczajów na planecie małp Twórcom gry przede każdym nie za bardzo wyszło sterowanie. Sam z ekranów startowych sugeruje używanie kontrolera, jednak ważna to pozwalało potraktować jako nakaz. Nie pokazuję sobie dawania w Ancestors: The Humankind Odyssey na klawiaturze. Już droższy byłby chyba samotny hotel w afrykańskim buszu, bez wyszkolenia Beara Gryllsa. Kiepsko zbiera się powiązanie kluczowych akcji czy z naciśnięciem przycisku, lub z jego przytrzymaniem lub zwolnieniem. Taki system jest wystarczająco nieintuicyjny i często kupuje, że często podczas skakania po drzewach bezradnie pikujemy małpoludem zamiast zamykać się gałęzi. Szwankują również algorytmy sztucznej inteligencji przeciwników. Bywały momenty, gdy gra po prostu spamowała atakami drapieżników, nie dając żadnej możliwości ucieczki czy choćby chwili wytchnienia. Do tego powstaje