Czy wiesz wszystko o Resident Evil 2 Remake

From Wiki Spirit
Jump to: navigation, search

Lubię remaki. Gry wideo stale rosną i opracowują nowe standardy – a wszystko po to, żeby były coraz lepsze. Ofiarą tych zmian istnieje zawsze prowadzenie w cień równie wielu ciekawych mechanik, które bliskiego czasu dawały nam dużo radości. Na wesele dzięki dobremu odkurzeniu i operacji plastycznej dawne dzieła znów są szansę zabłysnąć. No i realizuje do ostatniego jeszcze kwestia sentymentalna – tak po prostu fajnie jest znów zagrać w grę, którą fascynowali się w dzieciństwie, nie ryzykując brutalnego rozczarowania, gdy ukazuje się, że fotorealistyczna oprawa, jaką zapamiętaliśmy, wtedy w rzeczywistości szkaradny zlepek kilkudziesięciu wielokątów. Rzekłszy to wszystko, wypada jednak odsłonić karty. Biohazard RE:2 nie jest remakiem. Chociaż nie tradycyjnym, jak choćby Shadow of the Colossus czy Spyro Reignited Trilogy, w przypadku których sprawiali te jedyne gry, które znaliśmy plus lubiliśmy, a z różną grafiką i garścią drobnych ulepszeń. Nie, pracownicy Capcomu zafundowali dwudziestoletniej klasyce nie tyle operację upiększającą, co pełną rekonstrukcję, w oparciu o jeden szkielet gry będąc de facto nowy produkt, zawierający ledwie znajome motywy. Ocenę w rogu recenzji pewnie podejrzeliście, jeszcze zanim zaczęliście czytać, czyli nie ma co owijać w bawełnę – zastąpienie podgniłego mięsa świeżutkim zestawem mięśni, organów i skóry zdziałało cuda. Resident Evil 2 Remake rządzi! Gdzie szopy? Akcja gry rusza się w Raccoon City, gdzieś w USA. Jego mieszkańcy zostali zarażeni tajemniczym wirusem, zmieniającym wszystkie stworzenia – zarówno żywe, jak i martwe – w krwiożercze, utrzymujące się wyłącznie instynktem, zakładające się bestie. Na pogrążone w chaosie ulice trafiają Leon Kennedy, młody funkcjonariusz policji, który zawierał rozpocząć działalność w swym komisariacie, oraz Claire Redfield, studentka poszukująca swego zaginionego brata. Próbując przetrwać i wydostać się z piekła na ziemi, bohaterowie poznają kulisy wydarzeń, które doprowadziły do zagłady miasta. Podobnie jak pierwowzór sprzed dwóch dekad nowy Resident Evil 2 oferuje dwie główne kampanie fabularne – po samej dla Leona i Claire. By w całości poznać https://www.edocr.com/v/qygl10pl/livingstonfhb1/Czego-jeszcze-nie-wiesz-o-Mortal-Kombat-11 całą sprawę i sprawdzić właściwe zakończenie, należy zaliczyć oba scenariusze. Sprawę w pełnych założeniach jest porównywalna do ostatniej z oryginału, ale już szczegóły potrafią być niezmiernie odmienne, sprawiając, że nawet najwięksi weterani mogą spodziewać się wielu lżejszych i paru większych zaskoczeń. Zmiany może już na samym początku gry – spotkanie pary głównych bohaterów nie robi tak, gdy to zapamiętaliśmy.

Co ważne, zmiany w scenariuszu nie są grą dla sztuki, dzięki nim narracja stoi się bardziej filmowa i wdrażająca. Efekt przejawia się naprawdę zadowalający – wprawdzie historia u swych podstaw wciąż jest dość tanim akcyjniakiem z prostymi bohaterami, ale dialogi nie brzmią tak skrajnie kiczowato, sceny akcji noszą w napięciu, a momenty dramatyczne czy wzruszające działają na ludzkich strunach. Biohazard RE:2 nie jest grą, której fabułę nazywa się latami, jednak ta została wymyślona na końcu dobrze, by motywować do wprowadzania się w czeluście koszmaru, a nawet zaciekawić całym uniwersum i przekonać do sięgnięcia po nowe prace z cyklu. Wymagam jednak wspomnieć o jakiejś rzeczy, jaka nie zagrała mi w prowadzonej historii. O ile początkowo scenariusze Claire i Leona sprawnie splatają się ze sobą, tworząc harmonijną całość, tak z jakiegoś etapu wydarzenia w obu rozpoczynają się dość mocno rozjeżdżać, stanowiąc niejako alternatywne grupy tych samych sytuacji. Sprowadza się to jedynie w kilku momentach, by chwilę później obie historie znowu rozpoczęły się ze sobą łączyć. Wynik jest całkowicie oryginalny i psuje narrację, a jeżeli już scenarzyści i właśnie przepisywali całą historię również nie bali się wprowadzać w niej zmian, spokojnie ważna stanowiło go uniknąć, modyfikując parę sekwencji. Jakby ktoś stale czaił się nam za plecami Gra w własnym Resident Evil 2 liczyła na eksploracji kolejnych pomieszczeń, zbieraniu ograniczonych zapasów, rozwiązywaniu zagadek i grze lub uciekaniu przed istotami, które starć z nami się domagały. Na konkurencję w pozostałej grze robią się te jedyne fakty, a szybko ich spełnienie wygląda zgoła odmiennie. Zmiana najważniejsza to miejsce kamery. Wtedy nie podążała ona zbyt graczem, tylko przeskakiwała pomiędzy zdefiniowanymi przez twórców punktami. Poprzez ostatnie nie zawsze istnieli w okresie ustalić, co wydobywa się przed nami. Czasem musieliśmy wykonać krok w pewne, w jakim mógł czaić się wróg. Niestety stanowiło obecne rozwiązanie najwygodniejsze, niemniej skutecznie pogłębiało atmosferę grozy. Czasy się jednak zmieniły i właśnie takie postępowanie zirytowałoby zbyt wielu odbiorców, Capcom przygotował więc tą kamerę zawieszoną za plecami bohatera/bohaterki, którą do aktualnego da się swobodnie obracać gałką analogową. I faktycznie, kiedy ważna się było spodziewać, skutkiem tej kolei jest ujęcie grze odrobiny grozy. Na szczęście nie jest wówczas poważna strata – bogowie a rzeczywiście mają nieco środków, by przyprawiać nas o szybsze bicie serca, i łatwo z nich pobierają. Oraz pozostały system działania kamerą przejawia się średnio o wiele elegantszy i daje łatwiej wyróżniać się w pobliżu czy znajdować interesujące nas obiekty, więc ostatecznie zmiana ta wyszła grze mocno na atut. Także bardziej tytuł zyskał na uwspółcześnieniu kontroli postaci. Porzucono automatyczne namierzanie wrogów na rzecz manualnego celowania (nie mając najniższego poziomu trudności), a schemat sterowania oparto na zakończeniach znanych z określonych produkcji TPP, dzięki czemu nie musimy się już irytować, że polscy bohaterowie zbyt wolno działają na dawane im zbyt pomocą pada komendy. Mając poczucie ze tymi grami, w Resident Evil 2 Remake znajdziemy się szybko i odpowiednio, zawierając się z zombie i potworami, a nie ograniczeniami sterowania.

Ciężki horror Typowy zombiak że również może nieprzyjemnie ugryźć oraz zaimponować nieustępliwością w sięganiu do celu (nawet gdyby ten nie jest wyjątkowo ambitny i ogranicza się do ciepłego posiłku), a ze powodu na naszą powolność nie jest większego zagrożenia dla zaopatrzonego w broń palną policjanta. Prawda? Nie do kraju. Nie, jeśli nieumarły wykazuje nieprzeciętną siłę na obrażenia – czasem nawet pięć bezpośrednich strzałów w górę to za chwila, żeby zatrzymać nieubłaganie zbliżające się do nas monstrum. Programiści Capcomu postanowili mocno podkręcić wytrzymałość podstawowych przeciwników, a że zapasy amunicji znają się bardzo szybko skończyć, w krótkim czasie uczymy się, iż na uwagi pragniemy mierzyć się cały okres. Gra została doskonale wyważona w kontekście tego, na ile możemy sobie pozwolić przy czerpaniu z stoi palnej. Przy pierwszym nastawieniu do zabawy, nauczony doświadczeniem ze starych odsłon cyklu oraz zachęcony zapasami naboi, jakie zyskujemy na samym początku gry, jako Leon likwidowałem większość spotykanych przeciwników, którzy potrafili przeszkadzać mi później. Zanim zorientowałem się, jak pełen stanowi ostatnie brak, każdy pocisk zaczął istnieć na wagę złota – a przecież mimo stałych niedoborów amunicji, będących przez większość gry, ani razu nie zabrakło mi jej dokładnie. Kiedy dopiero zaczynało być skrajnie dramatycznie, natykałem się na skuteczne kilka dodatkowych kul albo proch, z którego tenże mogłem stworzyć sobie coś naboi. Kiedy w różnym scenariuszu zmieniłem metodę i moja Claire zaczęła od początku mocno oszczędzać pociski do broni palnej, w końcu udało mi się zgromadzić wielki ich zapas. Za to zacząłem boleśnie odczuwać błędy w małej apteczce – wymagając nie chcąc, musiałem to odpuścić sobie pacyfizm i rozpocząć częściej korzystać po pistolety. Pod tym powodem funkcjonuje na przyzwoitym poziomie trudności została zbalansowana wprost perfekcyjnie. Zombie Podstawowe żywe trupy spotykamy w wielu różniących się od siebie wizualnie wariantach, ale wynoszą one tylko przystawkę mającą przygotować